Czyli 9 pułapek zastawianych przez inwestorów finansowych na startupy
Znasz to uczucie euforii i wszechmocy kiedy stoisz na szczycie góry i patrzysz na świeżo wyratrakowany stok, które za chwilę przetniesz swoimi świeżo naostrzonymi nartami? Albo gdy pod bezchmurnym niebem Adriatyku wiatr wydyma śnieżnobiałe żagle łodzi, za której sterem, w ciemnych okularach, stoisz właśnie Ty…?
A więc takie samo uczucie towarzyszy startupowcowi, który po miesiącach teasowania i pitchowania dostaje wreszcie pozytywną odpowiedź, a wraz z nią zaproszenie, aby usiąść do stołu negocjacyjnego z NIM – mitycznym, legendarnym, wszechmocnym FUNDUSZEM. Startupowiec jest przeszczęśliwy – przecież zrealizował najtrudniejszą część swojego zadania, pozyskał inwestora, fundusze, mentora i wspólnika. Biznes złapie wiatr w żagle, zrobimy promocję jakiej nie widział internet, a startupowiec wreszcie zacznie zarabiać i wyjedzie na odkładane od kilku lat wakacje, prawda…? Otóż nieprawda – bo to właśnie teraz, po dwóch stronach stołu negocjacyjnego, toczy się najważniejsza bitwa w wojnie o sukces biznesowy, bezpieczeństwo osobiste i przyszłość właścicieli firmy.
Wygrałeś bitwę, szykuj się na wojnę.
Biorąc pod uwagę jak wiele przeszkód na drodze do sukcesu pokonać musi startup, przeprowadziliśmy rozmowy z byłym menedżerem z działu transakcyjnego jednej z firm z „wielkiej czwórki”, partnerem w kancelarii prawnej w południowej Polsce oraz naszymi ekspertami z Ideazone i na bazie tych rozmów opisaliśmy 9 popularnych pułapek zastawianych przez inwestorów na startupy.
– Pod względem znajomości i zrozumienia konstrukcji prawnych startupowcy są z reguły kompletnie zieleni. Na etapie listu intencyjnego nie jest jeszcze tak źle, ale jak dochodzi już do zawiłej umowy inwestycyjnej z funduszem, która często ma objętość kilkudziesięciu stron, zwykle nie rozumieją jakie konsekwencje ma fakt, że decydują się wpuścić inwestora do firmy. Nie rozumieją jaki wpływ na ich pozycję i kontrolę w firmie będą miały poszczególne transze inwestycyjne i że z każdym kolejnym wejściem wiążą się dalsze rozwodnienia. Generalnie największym zagrożeniem startupowca we współpracy z inwestorem jest rozwodnienie – mówi nasz ekspert, partner w jednej z renomowanych kancelarii prawnych w południowej Polsce.
– Największe pułapki czyhają w earn-outach, czyli kiedy cena za zakup udziałów lub akcji przez fundusz jest częściowo uzależniona od realizacji określonych prognoz – uważa nasz drugi ekspert, były menedżer z działu transakcyjnego z jednej z firm z „wielkiej czwórki”. – Właściciele zapominają jednak, że wpływ na biznes, czyli realizację tych prognoz, ma też fundusz i jeśli firma się odpowiednio nie zabezpieczy, to fundusz może celowo zaniżać wyniki w okresie obowiązywania earn-out.
Zrozumieć intencje funduszy.
Przed szczegółowym omówieniem poszczególnych zagrożeń dla założycieli startupu zadajmy sobie jeszcze pytanie dlaczego w ogóle fundusze ukrywają prawdziwe intencje, zastawiają pułapki i zbierają przysłowiowe haki na swoje startupy zamiast grać z nimi w jednej drużynie, w otwarte karty?
Po pierwsze, pieniądze, którymi dysponuje fundusz, pochodzą od właścicieli godzących się co prawda z brakiem gwarancji zwrotu z tego typu inwestycji wysokiego ryzyka, niemniej jednak oczekujących co najmniej ochrony powierzonego kapitału. Zadajmy sobie pytanie retoryczne – czy aby na pewno każdy z 9 na 10 statystycznie upadających startupów dołożył wszelkich starań aby uniknąć najgorszego…?
Po drugie, nawet najbardziej skrupulatne i wszechstronne due diligence nie zlikwiduje asymetrii informacji pomiędzy funduszem a właścicielami startupu. Dodatkowe zapisy umowne pozwalają funduszom zabezpieczyć to, czego nie udało się wykryć przed transakcją.
Po trzecie, funduszem zarządzają doświadczeni menedżerowie i dyrektorzy, którzy wiele już widzieli i niczym lekarz na szpitalnym oddziale ratunkowym wolą przesadzić z prewencją niż być mądrymi po szkodzie.
Po czwarte, a być może najważniejsze, fundusze to firmy mające na celu maksymalizację zysku. Opiekun Waszego startupu z ramienia funduszu nie ma wolnej ręki w kształtowaniu relacji z Wami. To nie jest wyrozumiały inwestor indywidualny, który może pokazać ludzką twarz i wspólnie z Wami zakasać rękawy, gdy nie wszystko będzie szło zgodnie z planem. Osoba odpowiedzialna za współpracę ze startupem działa w ramach narzuconych jej schematów, które mają na celu wypracowanie jak najlepszej pozycji negocjacyjnej i wyników finansowych dla funduszu i jego właścicieli.
1. Rozwadnianie i squeeze-out
– Wszystkie możliwe warianty tak zwanego squeeze-out są nagminnie wprowadzane do umów inwestycyjnych, na każdym etapie inwestowania, kiedy tylko możliwe jest podpisanie jakichś dokumentów między inwestorem a właścicielami – ostrzega nasz ekspert z kancelarii prawnej. – Na początku negocjacji można jeszcze pomarzyć, powalczyć o 51% głosów, kończy się jednak na 49%, a przez stopniowe rozwadnianie kapitału z każdą transzą, każdą zmianą umowy, nagle orientujecie się, że spadacie poniżej 5-10% całości głosów. Tracicie firmę, bo inwestor nie zgodzi się, aby podnieść progi kworum i wymaganej większości głosów powyżej limitów przewidzianych w kodeksie spółek handlowych – dodaje.
Warto pamiętać przede wszystkim, że aby niekorzystne dla właścicieli zmiany w strukturze udziałowej mogły nastąpić, to furtkę do takich zmian muszą otworzyć odpowiednie zapisy w umowie inwestycyjnej i umowie spółki. Niesieni entuzjazmem i wizją sukcesu najczęściej sami na początku współpracy nieświadomie godzimy się na niekorzystne zapisy. Przystępując do współpracy z funduszem inwestycyjnym lub innym instytucjonalnym inwestorem finansowym warto jednak wylać sobie na głowę kubeł zimnej wody i usiąść do stołu negocjacyjnego ze świadomością, że po drugiej stronie niekoniecznie masz partnera i że w każdej chwili możesz odejść od stołu i poszukać alternatywnych źródeł finansowania, które nie będą powodowały ryzyka utraty Twojego biznesu.
Jak się zabezpieczyć?
- Przede wszystkim musisz wiedzieć czego oczekujesz od inwestora, jaką część kontroli nad firmą chcesz oddać, co za to chcesz otrzymać i kiedy – nie czekaj biernie na propozycje od funduszu, posiądź tę wiedzę zanim przystąpisz do negocjacji.
- Bardzo dokładnie sprawdź we wzorze umowy inwestycyjnej zapisy, które mogą otwierać furtki do kolejnych rozwodnień i procedur squeeze-out i skonsultuj je z własnym prawnikiem – być może fundusz będzie Ci oferował konsultacje ze swoim doradcą prawnym, jednak nie będzie to osoba działająca w Twoim interesie.
- Jeśli nie masz doświadczenia i jest to pierwsza umowa inwestycyjna, którą widzisz – koniecznie skorzystaj z pomocy doświadczonego doradcy prawno-biznesowego – zapewne będzie to tańsze niż koszt utraty kontroli nad spółką.
Earn-out to szeroka grupa różnego rodzaju mechanizmów i narzędzi, dzięki którym cena lub część ceny zostanie ustalona w przyszłości w oparciu o określony algorytm, wynik lub wydarzenie. W przypadku inwestycji w startupy z reguły cena, którą ma zapłacić inwestor za obejmowane udziały lub akcje, jest uzależniona od rozwoju sytuacji w firmie. Niebezpieczeństwo earn-outów z punktu widzenia właściciela startupu polega na tym, że oddając część kontroli nad firmą oddajecie też część wpływu na prowadzenie biznesu, a zatem i na wyniki. Czasami skala utraty kontroli i decyzyjności jest na tyle duża, że pomimo sprzyjających okoliczności i najwyższych starań ze strony spółki i jej właścicieli, osiągnięcie progu earn-out jest niemożliwe przez blokujące działania funduszu (np. blokowanie decyzji przez członków zarządu powołanych z ramienia inwestora finansowego). W niektórych przypadkach „obrona” funduszu przed osiągnieciem przez właścicieli progów earn-out może przybierać tak skrajne formy, że właściciele byliby w lepszej sytuacji finansowej po prostu prowadząc samodzielnie swój biznes niż wchodząc we współpracę z funduszem.
Jak się zabezpieczyć?
- Traktuj earn-out jako bonus – jeśli podstawowa część ceny płacona przy zawarciu umowy inwestycyjnej jest według ciebie za niska, negocjuj wyższą cenę lub zakończ negocjacje.
- Earn-out jest bardzo elastycznym mechanizmem – negocjuj zmiany, proponuj własne rozwiązania.
3. Zaniżanie kwoty inwestycji
Na początku procesu pozyskiwania inwestora finansowego startup sam określa swoje potrzeby finansowe, które mogą, choć nie muszą, być zbliżone do rzeczywistego zapotrzebowania na gotówkę, które wystąpi w toku realizacji biznesplanu. Inwestor finansowy na podstawie własnej wiedzy i analiz decyduje ile jest skłonny zainwestować w startup i zwykle jest to mniej niż potrzeba. Oczywiście inwestor nie przekazuje właścicielom informacji o rzeczywiście oszacowanych potrzebach finansowych – właściciele nie są świadomi tego, że już na starcie kwota, którą otrzymają od inwestora, nie wystarczy aby osiągnąć cele, do których się zobowiązują w umowie inwestycyjnej. Ta pierwsza bardzo poważna asymetria informacji będzie nabierała znaczenia wraz z wyczerpywaniem się środków finansowych na koncie firmy. Co się dzieje w sytuacji, gdy projekt jest w trakcie realizacji, zmierza w dobrym kierunku, ale zaczyna brakować środków na dokończenie kluczowego etapu przedsięwzięcia?
Startup przychodzi po pomoc do swojego inwestora, a ten tę pomoc oferuje, ale tym razem na lepszych dla siebie, a gorszych dla pierwszych właścicieli warunkach. Inwestor wpłaci do firmy kapitał, ale będzie chciał zapłacić za udział mniej niż gdy obejmował pierwszą transzę na początku współpracy – wszak teraz startup jest w tarapatach i jego przyszłość jest niepewna, a zatem inwestycja bardziej ryzykowna… Fundusz może także chcieć objąć więcej udziałów niż pierwotnie planował i tym samym zwiększyć wpływ lub nawet uzyskać kontrolę nad startupem, rozwadniając właścicieli powyżej ustalonych pierwotnie progów. Efektem zaniżenia kwoty pierwotnej inwestycji w startup może być zatem nawet utrata kontroli nad firmą przez jej pierwszych właścicieli.
Jak się zabezpieczyć?
- Miej świadomość ile pieniędzy naprawdę Wam potrzeba i dąż do uzyskania tej kwoty.
- Przygotuj się merytorycznie do dyskusji o finansach, bądź najlepszym ekspertem w kwestii zapotrzebowania na finansowanie własnego projektu.
- Jeśli nie masz odpowiednich kompetencji finansowych i negocjacyjnych, zatrudnij doradców (to będzie tańsze niż koszty związane z nagłym ratowaniem płynności).
Paradoksalnie, im lepsze perspektywy ma biznes, tym agresywniej i korzystniej dla siebie będzie chciał negocjować inwestor finansowy – to oznacza, że będzie chciał przejąć jak największą część kapitału za jak najmniejszą kwotę. Im taniej kupi swój udział w startupie, tym drożej będzie mógł go później sprzedać – fundusze także mają swoich właścicieli, których interesuje ile razy więcej udało się zarobić na danej inwestycji niż wynosił początkowy wkład (stąd w tej branży wykorzystywane są mnożniki typu 3x, 5x czy 10x inwestycja). Dziś większość funduszy inwestycyjnych podwyższonego ryzyka balansuje na granicy rentowności, a 9 na 10 inwestycji przynosi straty – zapraszając inwestora finansowego do swojego biznesu nie przenosimy się zatem do krainy miodem i mlekiem płynącej, a raczej do starożytnej Sparty, gdzie wyciśnięte będą z nas ostatnie poty.
4. Kontrakty menedżerskie
Zwykle jako pierwsi właściciele i pomysłodawcy zostajecie w firmie i pracujecie na jej (i swój) sukces. Zastrzyk finansowania i wejście inwestora finansowego do biznesu pozwala mieć nadzieję na regularne wynagrodzenie oraz na premie i bonusy, jeśli Wasza praca będzie przynosiła oczekiwane efekty. I tutaj pogrzebany jest kolejny pies – cele zapisane w Waszych kontraktach, choć oczywiście ambitne, powinny być także możliwe do osiągnięcia oraz symetryczne ze względu na prawdopodobieństwo ich osiągnięcia. Hurraoptymistyczny startupowiec, który właśnie pozyskał inwestora, widzi świat i przyszłość przez różowe okulary oraz entuzjastycznie deklaruje, że z pewnością zrealizuje ten najbardziej optymistyczny scenariusz.
Nawet jeśli wierzysz w to, że Twój projekt jest skazany na sukces, to negocjując umowę z Twoim nowym inwestorem bądź realistą, pragmatykiem i z pieczołowitością omawiaj zagrożenia oraz słabe strony projektu. Pamiętaj, że czas w biznesie płynie szybciej niż się wydaje, a każdy rok pracy jest poprzecinany martwymi tygodniami okołoświątecznymi, feriami zimowy, wakacjami, a ostatnio także lockdown’omi i kwarantannami. Nawet jeśli Wy jesteście gotowi do intensywnej pracy, to Wasi kontrahenci czy dostawcy już niekoniecznie. Wiele czynników wpływających na projekt będzie poza Waszą kontrolą i warto wpływ tych czynników również uwzględnić w treści zapisów Waszego kontraktu menedżerskiego oraz umowy inwestycyjnej – co jeśli restrykcje dotkną Wasz sektor lub sektory z nim powiązane albo na skutek zawirowań polityczno-gospodarczych przerwą się łańcuchy dostaw krytycznych dla Was materiałów czy komponentów?
Jak się zabezpieczyć?
- Przygotuj własną umowę inwestycyjną – mój pierwszy wykładowca prawa handlowego dał mi najcenniejszą radę prawną, jaką otrzymałem w życiu – zawsze proponuj własny tekst umowy, zwolnij prawników, którzy proponują Ci, że wzór umowy prześle druga strona. Druga strona pisząc umowę inwestycyjną wplecie w nią własne intencje, których możesz nie dostrzec pomimo wielokrotnego sczytania dokumentu.
- Jeśli nie masz możliwości wykorzystania własnego wzoru umowy inwestycyjnej, poproś o przesłanie draftu umowy inwestycyjnej z wyprzedzeniem, abyście nie tylko mogli na spokojnie się zapoznać z jej treścią przed spotkaniem, ale również dokładnie skonsultować wątpliwe zapisy z prawnikiem i finansistą.
- Bardzo dokładnie sczytaj kilkukrotnie wzór umowy inwestycyjnej, zastanów się nad konsekwencjami poszczególnych zapisów.
- Przeprowadź symulacje i sprawdź różne scenariusze, w szczególności weź pod uwagę realizację scenariusza pesymistycznego i swoją gotowość na uniesienie sytuacji z nim związanej.
Przy negocjowaniu umowy inwestycyjnej z inwestorem finansowym lub funduszem obowiązuje żelazna reguła analizowania zapisów na wypadek nadejścia tzw. złych czasów. Nie bój się długich i dokładnych umów inwestycyjnych – w tym przypadku nie warto dążyć do skracania czy upraszczania zapisów, bo wszystko czego nie opiszesz wystarczająco dokładnie może zostać wykorzystane przeciwko Tobie.
5. Podwyższanie kapitału bez zmiany umowy spółk
Umowa inwestycyjna, którą podpisujecie z nowym inwestorem finansowym, jest jednym z elementów transakcji polegającej na dokapitalizowaniu Waszego biznesu. W ślad za jej podpisaniem zapewne będziecie dokonywali także zmiany wybranych zapisów w umowie spółki, co nie tylko pozwoli dołączyć do grona właścicieli nowemu wspólnikowi, ale także wprowadzi różne zmiany z myślą o przyszłości. Możliwość dokonywania dalszych podwyższeń kapitału zakładowego zwykłą większością głosów, bez zmiany umowy spółki, pojawia się dość często w zmienionych zapisach umowy spółki i może się wydawać, że jest korzystna także dla pierwszych właścicieli, ponieważ ogranicza konieczność wizyt w kancelarii notarialnej, a tym samym zmniejsza koszty pozyskania kolejnych transz finansowania.
W przypadku możliwości podwyższania kapitału na podstawie zapisów w umowie spółki wymagana jest bezwzględna większość głosów, tj. gdy liczba głosów za jest większa niż suma głosów przeciw i wstrzymujących się – podczas gdy do zmiany umowy spółki wymagana jest kwalifikowana większość, tj. 2/3 głosów. Jeśli wprowadzimy zapis o możliwości podwyższenia kapitału bez zmiany umowy spółki, inwestor zwykłą większością głosów może podwyższyć kapitał i objąć nowe udziały, co często prowadzi do zwiększenia przez niego kontroli nad spółką. Jeśli właściciele nie chcą się już rozwadniać i tracić kontroli nad spółką, to ich głosy mogą nie wystarczyć aby zablokować takie podwyższenie kapitału.
Jak się zabezpieczyć?
- To proste – nie wpisujcie do umowy inwestycyjnej i umowy spółki możliwości podwyższenia kapitału zakładowego bez zmiany umowy spółki.
6. Wykorzystywanie błędów (niedoświadczonego) zarządu
Sprawy formalne związane z organizowaniem walnych zgromadzeń, czuwaniem nad odpowiednią procedurą, przebiegiem i dokumentowaniem głosowań, podpisywaniem kluczowych umów, zwłaszcza z członkami zarządu, czy raportowaniem spraw związanych z działalnością firmy do różnych mniej lub bardziej znanych instytucji nie zajmują wysokiej pozycji na liście codziennych zadań start’upowca. Młody stażem zarząd nie ma świadomości istnienia wielu innych ciążących na nim obowiązków formalno-prawnych i proceduralnych mających swoje źródło w kodeksie spółek handlowych, kodeksie pracy, ustawie o ochronie danych osobowych, skomplikowanych ustawach o podatkach dochodowych czy podatku VAT i w wielu innych aktach prawnych. Nawet jeśli decyzja wymaga zgody inwestorów i ją w sposób nieformalny założyciele firmy uzyskają, to najczęściej zapominają o dochowaniu formalności, zwłaszcza że fundusz o nich nie przypomina… Większość nowych biznesów jest prowadzona w sposób bardziej przypominający partyzantkę niż przeszkoloną armię.
Bez względu jednak na staż, zarząd współpracujący inwestorem finansowym musi sobie zdawać sprawę z dwóch podstawowych prawd: że ponosi praktycznie nieograniczoną odpowiedzialność prawną za wszystkie swoje decyzje i działania oraz że nie jest w stanie samodzielnie dopełnić wszystkich obowiązków na nim ciążących. Wynika to z dwóch powodów: braku czasu i braku doświadczenia. W warunkach, gdy biznes świetnie się rozwija, poszczególne cele są realizowane, a firma generuje gotówkę, nikt nie pyta o dowody, że głosowanie na walnym sprzed 1.5 roku zostało przeprowadzone w sposób tajny.
Problem w tym, że 9 na 10 startupów upada. Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą – zapewne znasz to powiedzenie. Jak myślisz, kogo inwestor finansowy obarczy odpowiedzialnością za utratę zainwestowanych pieniędzy (podpowiedź: pamiętaj, że fundusz ma właścicieli oczekujących na swój zwrot z inwestycji)? Jako zarząd odpowiadacie za to, aby sprawy spółki były prowadzone z największą starannością i zgodnie ze wszystkimi wymogami prawno-formalnymi – uwierz mi, nie jest trudno udowodnić zaniedbania, nietrafione decyzje i niedopatrzenia formalne, zwłaszcza po fakcie.
Wszystkie Wasze błędy, niedopatrzenia i niedokładności będą skrupulatnie zebrane i wykorzystane przeciwko Wam przez niezadowolonego inwestora. W skrajnych przypadkach może to Was kosztować nie tylko cały osobisty majątek, ale również mnóstwo nerwów i zdrowia. Ale nie tylko – inwestorzy mogą także wykorzystywać wiedzę o Waszych niedociągnięciach chcąc wymóc na Was określone decyzje lub działania balansujące na krawędzi prawa, etyki biznesowej czy też ładu korporacyjnego. Mogą także wykorzystywać znajomość Waszych niedociągnięć aby nieformalnie skłaniać Was do podjęcia nie tej decyzji, która będzie miała na uwadze najlepszy interes spółki, tylko tej, która przyniesie najlepsze efekty z punktu widzenia inwestora (np. przyniesie krótkoterminowy wzrost wartości firmy albo wypłatę sowitej dywidendy).
O ile doby nie da się wydłużyć, to już na szczęście doświadczenie i świadomość, które pozwolą zarządowi spać spokojnie, można pozyskać (zatrudnić/zakontraktować) na rynku. A więc…
Jak się zabezpieczyć?
- Negocjując warunki prowadzenia biznesu z nowym inwestorem zabezpiecz w sposób formalny odpowiednio wysoki budżet na doradztwo prawne lub zatrudnienie własnego prawnika w firmie oraz stanowisko administracyjno-sekretarskie wspierające zarząd w obowiązkach prawno-formalnych.
- Bardzo starannie wybierz biuro księgowo-podatkowe, które będzie prowadzić Waszą księgowość i podatki, a także aktywnie wspierać Was w podejmowaniu optymalnych dla firmy decyzji i ostrzegać o ryzykach.
- Nawet przy formalnym braku takiego obowiązku warto archiwizować dokumentację z porównania cen (np. oferty otrzymane od potencjalnych dostawców) oraz wybierać dostawców niepowiązanych ze spółką i zarządem.
- Ucz się – zapisz się na szkolenie dla członków zarządu, zapoznawaj się ze zmianami prawno-podatkowymi, które dotyczą Twojej firmy, konsultuj się z doradcami specjalizującymi się w obowiązkach i bezpieczeństwie zarządu.
Gdy nadchodzą w firmie gorsze czasy, koniunktura nie sprzyja, produkty się nie sprzedają, między właścicielami i zarządem dochodzi do sporów, a gotówka się kończy, świadomość, że w przeszłości dochowywane były wszystkie procedury, dokumentacja jest kompletna, a każda decyzja została podjęta w najlepszym interesie spółki jest dla zarządu bezcenna.
7. Pułapki klauzul drag along/tag along (prawo przyciągnięcia/ przyłączenia).
– Mamy taką sytuację, że fundusz wbrew woli drugiej strony znajduje kupca, a w umowie inwestycyjnej i umowie spółki zawarliście przy pierwszej transakcji klauzulę „drag along”. Wówczas nie macie wyjścia, będziecie musieli sprzedać swoje akcje czy udziały, nawet jeśli nie chcecie, nawet jeśli wolelibyście dalej prowadzić ten biznes – tłumaczy nasz ekspert ds. transakcji.
– Zdarzają się sytuacje, gdy fundusz A będący współwłaścicielem waszej firmy, dogada się z drugim funduszem B, który ma w swoim portfelu inną ciekawą inwestycję, powiedzmy spółkę B. Fundusz A sprzedaje Wasze akcje do funduszu B po znacznie zaniżonej cenie i wszystkich was przyciąga do tej transakcji, a w tym samym czasie kupuje od funduszu B akcje spółki B od wszystkich jej właścicieli, również po zaniżonej cenie.
Nie rozumiecie skąd taka cena, dlaczego fundusz sprzedał tak tanio waszą firmę, bo nie macie pełnej wiedzy, nie macie dostępu do informacji poufnych, a fundusz nie publikuje takim danych. Zostaliście oszukani zarówno Wy jak i właściciele spółki B– tłumaczy dalej nasz ekspert.
Jak się zabezpieczyć?
- Wprowadzić ceny minimalne do klauzul przyciągnięcia/przyłączenia, najlepiej algorytmem, który uwzględni wzrost wartości firmy w przyszłości.
8. Klauzule-pułapki w umowie inwestycyjnej
– Jeśli umowa inwestycyjna ma kilkadziesiąt stron, to ja czytam tę umowę przez 3 dni pod względem prawnym, a kolejne 3 dni zajmuje mi zrozumienie procesów ekonomicznych stojących za tymi zapisami prawnymi – mówi nasz ekspert z kancelarii prawnej.
Jakie więc szanse ma startupowiec, aby samodzielnie zrozumieć i poprawić umowę inwestycyjną?
– W umowach pojawiają się bardzo różne konstrukcje, na przykład jeśli firma nie osiągnie określonych celów, to inwestor ma prawo zażądać od założycieli odsprzedaży ich udziałów po cenie nominalnej. Cóż z tego, że istnieją przepisy kodeksu spółek handlowych chroniące mniejszościowych udziałowców, skoro sprawa musi zostać rozstrzygnięta przez sąd, a na takim etapie startupowcy z reguły nie dysponują środkami na obronę – dodaje prawnik.
Zdarza się, szczególnie w przypadku transferu technologii z uczelni lub instytutu naukowego, że pomysłodawcy nie przyjęli jeszcze żadnej formy prawnej dla przedsięwzięcia. Wówczas inwestor finansowy przekazuje swoje wytyczne aby już przy założeniu spółki zawrzeć w umowie spółki zapisy, które na przykład pozwolą w przyszłości spółce matce podejmować szczególne działania na spółce córce.
– Nawet jeśli fundusz jest na małym pakiecie to w umowie może zawrzeć takie zapisy, które de facto pozwalają funduszowi na całkowitą kontrolę nad firmą, na przykład wstawienie własnego zarządu lub odwołanie zarządu – kontynuuje nasz ekspert prawny. – Zdarzają się także zapisy o obowiązku świadczenia pracy na rzecz spółki przez startupowców przez określony czas albo obowiązek pozostania w zarządzie spółki do zakończenia projektu lub przez określony czas jeszcze po zakończeniu projektu, to wszystko oczywiście pod rygorem kary umownej – dodaje nasz ekspert.
Jak się zabezpieczyć?
- Pamiętaj, że podpisujesz umowę na lata, a zapisy tej umowy będą miały wpływ nie tylko na Twoje życie zawodowe, ale także na życie prywatne – jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, rozwiewaj je z własnym prawnikiem (tj. takim, którego sam opłacasz).
- Przeczytaj i zrozum co podpisujesz – poświęć tyle czasu na zrozumienie wszystkich zapisów umowy, ile potrzebujesz, a jeśli wciąż czegoś nie rozumiesz – nie podpisuj.
- Zaproponuj wspólnie z prawnikiem usunięcie lub poprawki zapisów umowy, które stanowią dla ciebie zbyt duże ryzyko biznesowe lub osobiste i zobacz, jak zareaguje fundusz. Poznaj intencje drugiej strony i zwracaj uwagę na to, co mówi komunikacja niewerbalna.
9. Nieprzemyślane pełnomocnictwa
Wraz z umową inwestycyjną i zmianą w umowie spółki inwestor może zaproponować właścicielom udzielenie na rzecz inwestora lub osób przez niego wskazanych pełnomocnictw na wypadek wyjazdu, nieobecności czy choroby, motywując to troską o sprawy firmy i standardowym postępowaniem biznesowym. Wyobraźmy sobie zatem, że pełni zaufania i dobrej woli podpisujecie wraz umowami nieograniczone czasowo, szerokie pełnomocnictwa i zapominacie o nich. Po kilku miesiącach lub latach sprawy się komplikują, nie zgadzacie się z kierunkiem rozwoju biznesu forsowanym przez inwestora i powołanych przez niego członków zarządu i korzystacie z możliwości blokowania decyzji w zarządzie lub na walnym zgromadzeniu. W dość napiętej atmosferze nie dopuszczacie do zmiany umowy spółki. Po jakimś czasie pod Waszą nieobecność zwołane zostaje nadzwyczajne zgromadzenie wspólników, na którym reprezentowani jesteście na podstawie pełnomocnictw wystawionych na początku tej obiecująco zapowiadającej się współpracy – umowa spółki zostaje zmieniona wbrew waszej woli, wszystko zgodnie z prawem.
Jak się zabezpieczyć?
- Odradzamy udzielania ogólnych pełnomocnictw – jeśli potrzebujesz zastępstwa do wykonania określonej czynności, to udziel pełnomocnictwa zaufanej osobie, dedykowanego do tej czynności, ze ściśle określonym zakresem umocowania ograniczonego czasowo.
Czy to wszystko znaczy, że startupy nie powinny korzystać z pieniędzy pochodzących od inwestorów finansowych? Niekoniecznie, ale właściciele powinni być świadomi z jak wieloma ryzykami wiąże się współpraca z instytucjonalnymi dawcami kapitału i starać się jak najlepiej zabezpieczyć te ryzyka. Po drugie warto w pierwszej kolejności korzystać ze źródeł kapitału obarczonych niższym ryzykiem dla właścicieli, jak np. dotacja lub pożyczka ze środków publicznych krajowych lub zagranicznych, kredyt czy pożyczka od instytucji finansowej, rozważyć finansowanie poprzez tzw. bootstrapping, zgłosić swój pomysł do akceleratora/inkubatora lub w zależności od rodzaju projektu wybrać platformę crowdsouringową. Być może długie miesiące przeznaczone na próby pozyskania inwestora finansowego lepiej przeznaczyć na stopniowe budowanie biznesu finansowanego mniejszymi środkami pochodzącymi z różnych alternatywnych źródeł kapitału, ale też generującego niższe koszty, a przede wszystkim obarczonego niższym ryzykiem dla właścicieli?
– Z mojego doświadczenia wynika, że inwestorzy często wręcz oczekują, że właściciele będą negocjować zapisy umowy inwestycyjnej i takie negocjacje należy podejmować – zaznacza nasz ekspert z kancelarii prawnej – Pamiętajmy, że umowę inwestycyjną podpisujemy z reguły na lata i przez wiele lat jej zapisy będą nas wiązać – dodaje.
Nie bój się też przerwać negocjacje, jeśli propozycje składane przez inwestora są nieakceptowalne. Naprawdę lepiej nie podpisać umowy inwestycyjnej w ogóle niż podpisać na niekorzystnych, zbyt ryzykownych warunkach.